10 płyt przyjemnego słuchania (z ostatnich miesięcy)

Przez cały rok zbyt dużo czasu poświęcasz płytom, które są „wielkie”, „ważne”, „przełomowe”? Ten mały wakacyjny remanent pozwoli przypomnieć kilka takich, których przede wszystkim miło się słucha. A przy okazji pozwoli mi nadrobić zaległości…

akron_family_set_em_wildAKRON/FAMILY „Set ‚Em Wild, Set ‚Em Free”, Dead Oceans
premiera: 5.05.09, źródło: Amazon.com (CD)
8/10

Kompletnie nie rozumiem narzekań. Album może i gorszy od poprzednich, ale chłopaki mają wciąż trzymają się psychodelicznych wzorców, tylko już bardziej psychodeliczno-funkowych niż  hymnowo-hipisowskich, czasem wjeżdżają na obszar rocka progresywnego, by potem zagrać jak Crosby, Stills & Nash albo jak sam Bob Dylan. Bardzo różnorodna płyta, na której po dwóch miesiącach słuchania ciągle mam coś nowego do odkrycia.

Zaczynać od „The Alps & Their Orange Evergreen”. Tytuł nie brzmi jak klasyk, ale utwór już tak

gaba_kulka_hat_rabbitGABA KULKA „Hat, Rabbit”, Mystic
premiera: 4.06.09, źródło: promo-CD Mystic
6/10

Tak zwany własny styl upleciony na kanwie Kate Bush i Tori Amos. Przyjemne, perspektywiczne, w sumie nawet niebanalne, ale może tak troszeczkę, odrobinkę wykalkulowane? Jeśli dziesiątki słuchaczy (nie będę sobie pochlebiał – tysiące raczej tego nie czytają) krzykną w tym momencie „nie!”, to coś w tym musi być 😉

Zaczynać od: „Niejasności”, ale pewnie i tak już każdy słyszał

serge_gainsbourg_histoire_de_melody_nelsonSERGE GAINSBOURG „Histoire de Melody Nelson”, Light In The Attic – REEDYCJA
premiera: 24.03.71 / reedycja: 24.03.09, źródło: Amazon.com (CD)
9/10

Czasem robię testy największym sklepom płytowym stolicy, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że robić w nich zakupy można tylko na chybił-trafił. Ostatnio w czasie przypadkowej obecności nie udało mi się znaleźć w żadnym z trzech kontrolowanych sklepów EMPiK i Saturn albumów The Beatles „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” i Pink Floyd „Dark Side Of The Moon”.  Co dopiero mówić o Serge’u Gainsbourgu. W największym polskim sklepie internetowym Merlin.pl są aktualnie tylko trzy płyty Gainsbourga: mało reprezentatywny album reggae, wydany po latach zestaw z awangardowego Tzadika – sic! – oraz typowa składanka, ale za to opatrzona komentarzem: „towar trudno dostępny”. W tym samym czasie w Stanach – dokładnie 28 lat od premiery – wyszła nowa reedycja najważniejszej z perspektywy czasu płyty SG. Idealny obiekt snobizmu dla dzisiejszych Amerykanów z alternatywnego środowiska, ale obiektywnie – album bardzo dobrze znoszący upływający czas. Dzięki płynącym, lekko funkowym, czasem symfonicznym aranżom i wyciszonej, napiętej (także seksualnie, jak to u SG) narracji – słucha się go z niezwykłą przyjemnością. Chociaż to rzecz przewrotna, a nawet rodzaj lekkiej dewiacji, bo przecież „Histoire…” to zarazem concept-album, w dodatku mierzący się w swoim czasie raczej z The Moody Blues niż z Pink Floyd czy The Beatles. Efekt końcowy jest jednak – jak to bywało u Gainsbourga – zbyt wyrafinowany, żeby tak łatwo tę płytę zaszufladkować. A już tym bardziej – żeby o niej zapomnieć. Polecam. Wprawdzie to tylko 28 minut muzyki, ale za to gruba książeczka i jeszcze grubsza legenda.

Zaczynać od króciutkiej „Ballade de Melody Nelson”. I koniecznie zestawić to z początkami grupy Air 😉

grizzly_bear_veckatimestGRIZZLY BEAR „Veckatimest”, Warp
premiera: 26.05.09, źródło: Amazon któryśtam (CD)
7/10

Obiecałem w komentarzach pod recenzją Mariusza Hermy, że się nie będę wypowiadał, bo temat wyczerpany. No to się nie wypowiadam, ale nie wspominałem przecież nic o umieszczaniu tej płyty w różnego typu zestawach, więc umieszczam. Słucha się jej przecież… no tak, ale o tym miałem nie mówić.

Zaczynać od początku

iron_and_wine_around_the_wellIRON & WINE „Around The Well”, Sub Pop
premiera: 19.05.09, źródło: Amazon.com (CD)
8/10

Pokaż mi swoje archiwum niepublikowanych piosenek, a powiem ci, kim jesteś. O! Pan Sam Beam. Kłaniam się w pas. Kapitalne! Dwie płyty takiego materiału, że ja przepraszam. I jeszcze przechwycił pan takie klasyki jak „Waitin’ For The Superman”  TheFlaming Lips i „Love Vigilantes” New Order, robiąc z nich coś, co brzmi, jak gdyby Pan to sam napisał. Majstersztyk. „The Bootleg Series”? „Archives”? Jak Pan zamierza zatytułować tę tak pięknie rozpoczętą kolekcję?

Zaczynać od „Trapeze Swinger”, czyli od końca

nosaj_thing_the_driftNOSAJ THING „The Drift”, Alpha Pup
premiera: 9.06.09, źrodło: Boomkat.com (mp3)
7/10

Kolejny z nowej fali amerykańskich producentów elektronicznych, którzy potrafią dużo więcej niż zaszpanować na Miami Music Conference i zagrać do tańca dla kalifornijskich VIP-ów. Przede wszystkim album oszczędny w środkach, za to środki te wykorzystujący w sposób perfekcyjny do tworzenia lekko klaustrofobicznej atmosfery z pogranicza dubstepowych wynalazków.  Gdyby w warstwie kompozycji/koncepcji rzecz była tak biegła jak w warstwie brzmieniowej i gdyby nie drobiazgi psujące odbiór całości (naiwnie pocięte i zmultiplikowane uderzenia perkusji, efekt łatwego „choppingu” komputerowego), warta byłaby wyższej wyceny punktowej.

Zaczynać od „Fog”

phoenix_wolfgang_amadeus_phoenixPHOENIX „Wolfgang Amadeus Phoenix”, Glassnote
premiera: 25.05.09, źródło: Amazon.co.uk (CD)
7/10

Trochę jak przy Akron/Family – cień starszych płyt psuje zabawę, ale tylko dopóty, dopóki próbujemy całość analizować na zimno i pisać recenzje. Przedtem i potem będzie to po prostu zwarty zestaw pop-rockowych kompozycji. Pobudzających, pozytywnych, pozbawionych alternatywnego mazgajstwa i  wyprodukowanych tak, żeby konkurować z muzyką z list przebojów. A wydaje mi się, że niełatwo w tych rejonach znaleźć coś, co człowieka nie odrzuca od pierwszego słuchania.

Zaczynać od „Love Like a Sunset, Part 1”, bo chociaż niezbyt reprezentatywne – ale za to dobrze nastraja do możliwości zespołu

simone_white_yakiimoSIMONE WHITE „Yakiimo”, Honest Jon’s
premiera: 12.06.09, źródło: Boomkat.com (mp3)
6/10

Przeciwieństwo tej płyty powyżej. Delikatny, balladowy album wrażliwej osoby, na gitarę, głos, niezbyt natarczywie grającą sekcję rytmiczną i skrzypce. I żadnej „The Beep Beep Song” tym razem. Kiedy napisałem ostatnio o Simone, fraza „The Beep Beep Song słowa” była jednym z najczęściej wpisywanych w Google tekstów, po których do mnie zaglądano. Tak jakby te słowa kryły jakąś wielką tajemnicę. Jeśli już, to pewnie więcej tajemnic kryje się tutaj, wśród tych 15 nowych piosenek.

Zaczynać od „Victoria Ann”

speech_debelle_speech_therapySPEECH DEBELLE „Speech Therapy”, Big Dada
premiera: 1.06.09, źródło: promo-CD Festiwal Nowa Muzyka
8/10

Bezgraniczna sympatia do  The Streets – to mnie łączy ze Speech Debelle. Ma nade mną przewagę zasadniczą: wprawdzie ona najwyraźniej ceni sobie tylko te wycofane, balladowe kawałki Skinnera, ale za to ja nie potrafiłbym tej sympatii tak ładnie wyrazić muzycznie. Chociaż gościnnie pojawia się Roots Manuva, to nie dajcie się zmylić – mamy tu nieortodoksyjny hip hop pop po brytyjsku, melodyjny, z fortepianem, smyczkami i mnóstwem innych żywych instrumentów w aranżach. Mało skoncentrowany na brzmieniu i na pewno nie tak głęboki i potężny, jak u Roots Manuvy, za to z dość czytelnymi, rzewnymi wręcz – chciałoby się dodać – refrenami do pomachania ręką na koncercie (niedługo będzie okazja w Katowicach). Jeśli słuchajcie Lily Allen, to wymieńcie się szybko z kimś na Speech Debelle, póki jeszcze znajdzie się jakiś frajer. Ja w tym czasie posłucham jeszcze raz.

Zaczynać przewrotnie  – od: „Finish This Album”

wilco_the_albumWILCO „The Album”, Nonesuch
premiera: 30.06.09, źródło: Amazon.com (CD)
6/10

Jak ktoś tytułuje płytę „The Album” to albo nie miał nic nowego do powiedzenia, albo uważa, że stworzył właśnie swoje magnum opus. Nie wiem, co sobie myśleli członkowie Wilco, ale na pewno do tego ostatniego sporo brakuje.  Trudno żebym gorzej punktowo ocenićłpoziom wykonawczy tej grupy, w partiach poszczególnych instrumentów jest sporo do słuchania. Ale tak się jakoś składa, że album, który z racji nazwy zespołu na „W” znalazł się na końcu, jest również tym z całej niniejszej listy, do którego najmniej mi się chce wracać.

Zaczynać od „Wilco (the Song)”. Jeśli nie kupujecie, to spróbujcie „Bull Black Nova”. A jeśli i to Wam się nie spodoba, to znaczy, że w lekturze tego wpisu zabrnęliście za daleko, trzeba się było zatrzymać na jednej z poprzednich płyt!

40 responses to “10 płyt przyjemnego słuchania (z ostatnich miesięcy)

  1. Panie Ba…Panie Chaciński (bo nie jestem pewna czy Bartek to Bartosz czy Bartłomiej),
    ponownie dziękuję za Speech Debelle (blip;). Co do tej pozycji jeszcze przed pierwszym słuchaniem mam przeczucie, że płyta „do przyjemnego słuchania” zaiste się nada. I ufam, że zestawienie brytyjskiego hip hopu ze smyczkami powali mnie nie mniej niż sam Skinner czy Vivaldowskie smyczki Handsome Boy Modelling School („Rock&Roll help influence hip hop, hip hop help influence the world”?).
    Chyba przejdę z Last.fm na ten blog w celu poznawania nowej muzyki, bo w guście zbieżności zaczynam dostrzegać przerażająco wiele. Choćby Iron&Wine, nie da się go nie kochać uchem (mnie trzyma od „In the Reins” razem z Calexico i sama nie wiem czy on faktycznie taki genialny czy to wina…wina wina?tak to wina Iron&Wine…eh, zapętliłam się. Nie trzeba kochać muzyki country w mrągowsko-polskim stylu, ale ani Mr Beam’a ani alt-country vel americana z southwestu tudzież głębokiego Południa zasmakować należy. W porze nadchodzącej kanikuły wyznaję szczerze, że oprócz wody z cytryną do schłodzenia organizmu wystarczą mi te dźwięki spalonej słońcem Karoliny i Arizony, gdzie pickupem goniąc wiatr zapomina się o żarze lejącym się z nieba. Krótko mówiąc, w tej muzyce jest tyle przestrzeni, że człowiek zaczyna swobodniej oddychać.
    Last but not least, gratuluję Panu, bo chyba nareszcie udało się komuś skutecznie polecić mi Gabę (dotychczasowe rekomendacje Czesława rekomendowanego przez Nosowską nie wystarczyły;).

  2. nie!

  3. @ wydany po latach zestaw z awangardowego Tzadika

    Great Jewish Music i Gainsbourg przełożony na Pattona, Cibo Mato i Medeskich, czy wyszło coś z oryginałami?

  4. pozostaje tylko napisać do zoba w Katowicach na Speech !!

  5. @konrad –> ale co?

    @Marceli –> oczywiście tribute, oryginałów nie było

  6. @pozycje 1,3,4,5,7: hajfajw! co do wilco, moglo byc lepiej:/

  7. Na składaku Iron & Wine najpiękniejsza przeróbka „Such Great Heights”, ale jestem niewol/zwolen- nikiem oryginału. A Phoenix – niestety – z każdym kolejnym odsłuchem traci.

  8. Jestem bezkrytyczny w stosunku do Speech Debelle. W tym roku wspólnie z panią od Blue Roses wygrywają dla mnie rok – zaspokajają równocześnie głód ciekawego i ładnego (i to w tak lekkim, chwytliwym opakowaniu).

    Mam nadzieję, że Speech ściągnie do Katowic cały ten jazzujący band – pewnie na „Wheela in Motion” na scenę wlezie nawet Roots Manuva, skoro już przyjeżdża.

  9. Dawno nie ucieszyła mnie tak okładka prasowa:

    • okładka faktycznie cieszy, nawet być może nie zamierzoną grą słów w tytule: „a life on The Streets” (choć muzycznie Speech chyba nadal jest młodszą siostrą starszego brata Skinnera, methinks), ale czy nie cisdzy tylko do czasu gdy Merkury znajdzie się w dłoni LaRoux?

  10. Z calej kolekcji kojarze jedynie dwie pozycje…

  11. nie!!!

  12. Szkoda ze płyty Grizzly Bear i Phoenix zostały tak słabo ocenione. Ja bym dała 8/10 albo nawet 9/10 bo to jedne z najlepszych płyt jakie w tym roku słyszałam.

  13. @Julia -> Przecież 7/10 to dobra ocena, tylko dwa oczka mniej od Gainsbourga 😉

  14. No tak. A Serge Gainsbourg ma tylko trzy oczka więcej od „naszej” Kulki. Jest czym się cieszyć (?) ;]
    Swoją drogą ja jeszcze nie słyszałem „Niejasności” i jakoś po tym co usłyszałem na poprzedniej płycie, krzyczę do tej pani głośne „Out” tudzież „Nie!” jak proponuje Autor.
    Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!

  15. Wiedziałem, że jeszcze pożałujesz tej migracji na system dziesiętny (-:

  16. Może czas przerzucić się na skalę pitchforkową? ;D

  17. @Głupek –> polecam PFM albo porcys.com, jeśli jesteś drobiazgowy. Ja mam w życiu fajniejsze rzeczy do roboty niż ułamki.

    Za to gdybyś potrzebował jakiś fajny nowy nick, to polecam się pamięci 😉

  18. Tak to się robi po francuski czy nie? 😉

  19. co do kulki ja tu widze jeszcze fione apple, regine spektor, laure veirs na pewno kulka duzo slucha, duzo slyszy i przeskakuje sobie po tym ale ja jej nie odmówie wlasnych pomysłów. moim zdaniem jest to dobra płyta na rodzimym lekko uciekającym z głównego nurcie

  20. Hmm nie wiem jak nie zalapalem sie na akron/ family, wlasnie slucham
    Chyba rzeczywiscie, dosc prowokacyjna, ta lista, najbardziej interesuje mnie Nosaj Thing, w zyciu nie slyszalem
    Phoenix, zgadzam sie – swietna robota, Wilco, moim zdaniem, jest naprawde ekstra
    Jezeli chodzi o Gabe Kulke to pozostaje bardzo sceptyczny, ale poslucham w calosci zeby nie wypowiadac sie na wyrost
    Podsumowujac
    To nie jest latwa do zaakceptowania lista : )
    Pzdr

  21. @chary –> To ja tylko jeszcze raz podkreślę, że to nie żadna lista rocznych czy półrocznych „best of”, tylko recenzenckie nadrabianie zaległości 🙂 – przy okazji starałem się wypunktować płyty, których w miarę miło i lekko słucha

  22. Chyba po @”Ja krzyczę” już nie muszę tłumaczyć. Hat Rabbit nie wywołał u mnie dreszczy w takim stopniu jak Out (które swoją drogą ma się doczekać reedycji http://twitter.com/gabakulka/status/3102389810) czy rzeczy jeszcze wcześniejsze, ale nie mogę się zdobyć na krytykę Gaby. Pewnie dlatego to Ty jesteś dziennikarzem 🙂
    Swoją drogą: świetny blog, świetna muzyka.

  23. @konrad –> Ja też spodziewałem się czegoś więcej po tej płycie ze względu na inne rzeczy, które robiła Kulka wcześniej. Ale w sumie to powinienem tu może czasem opisać jakąś inną polską płytę pop, żeby pokazać, że poziom słabszej Kulki to i tak nasze wyższe stany 😉

  24. zachecam do przesluchania edward sharpe and the magnetic zeros „up from below” 😉

  25. awfully.naked

    słucham tego gainsbourga całe wczoraj i całe dziś i nie wiem paczemu; help!

  26. @awfully –> Aż tak Ci się nie podoba Gainsbourg, czy odwrotnie?
    A co do Edwarda – widziałem go na żywo i jeśli na płycie jest lepiej, to całe szczęście. 🙂

  27. awfully.naked

    jedyną płytą, którą słuchałem w takich ilościach było „I’m a bird”; ta nie powala – jedynie przyjemnie się jej słucha, więc jestem skołowany 😦

  28. awfully.naked

    wahałem się czy to napisać; ta płyta mogłaby być puszczana w windach i samolotach :); a nikt przy zdrowych zmysłach nie wpuściłby śpiewającej baby do windy;

  29. awfully.naked

    no i rzecz jasna o edłardzie zapomniałem; jego płytę można polecać kobietom chcącym się pozbyć ciąży – wystarczy przykładać do brzucha słuchawki brzęczące jego płytą przez jedyne 3 dni non stop – dziecko samo się wygramoli i zwieje; takie nudy; ja wracam tylko do piosenki home;

  30. Bartek, „Melody Neslson” Gainsbourga to jest 10/10 mojim zdaniem. Plyta ktorej klimat sie znajzdie pozniej tylko u Becka i Portishead zasluzyla na to i bedzie wieczna (wiecznosc=10/10)!
    A propos Phoenix, Polska filia koncernu plytowego Universal Music, czesc francuskiego Vivendi jest chyba juz mistrzem swiata obciachu! IPod sie reklamuje z okladka plyty Phoenix w prasie a tytul nie wydany! Mysle ze Polski Universal to jedna z ostatnich rzeczy ktora robi z Polski wioche, kiedy kraj Polanow sie powolutku staje powaznym i wyrafinowanym graczem (powoli ale jednak!)

  31. awfully.naked

    niech mi ktoś powie, którą płytę gainsbourga teraz słuchać 😀

  32. Pingback: 35 najlepszych płyt roku 2009 « CHACIŃSKI

  33. Pingback: fundacja-kaprowicz.org | Siedem piątek z Bartkiem Chacińskim (1)

  34. poproszę o zestawienie 10 płyt przyjemnego słuchania na rok 2010:) Zestawienie z 2009 roku było nadzwyczaj inspirujące.

  35. Pingback: Żona enta | Polifonia

  36. Pingback: Jak poznałem Makkę Pakkę | Polifonia

  37. Pingback: Siedem piątek z Bartkiem Chacińskim (6)

Dodaj komentarz