W RADIU: HCH
HCH wydanie 251
W piątek miała wyjść nowa płyta grupy Shellac zatytułowana To All Trains. Długo czekali na możliwość wytłoczenia jej w najlepszych brzmieniowo warunkach, więc data publikacji nieco się przesunęła. Zespół udzielił długiego wywiadu magazynowi “The Wire”, lider tryskał w nim energią, opowiadając o swojej filozofii gry na gitarze. Choć nigdy nie traktowano go przede wszystkim jako […]
HCH wydanie 250
A jak zabrzmiałby krautrock wymyślony dzisiaj? Jak może brzmieć nowoczesne trio gitara/bas/perkusja? Jak wygląda improwizacja w składzie, który stawia na trans i minimalizm? Już raz się o tym przekonaliśmy, słuchając albumu Ghosted (2022 r.) Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina. Była nawet szansa, by ich posłuchać w Polsce – w Krakowie na Unsoundzie. Australijsko-szwedzkie […]
NOCNA STREFA: Patrick Shiroishi i inni saksofoniści
Dzisiejsze magazynowe wydanie Nocnej strefy poświęcimy tylko i wyłącznie saksofonist(k)om. Przewijać się będzie jako bohater Patrick Shiroishi, amerykański muzyk znany z mnóstwa różnych grup i projektów, a także z solowej działalności, którą mieliśmy już okazję prezentować słuchaczom Dwójki. Tym razem sięgniemy po jego duetowe nagrania z Camilą Nebbią (także saksofonistką) oraz album tria z Dave’em […]
W POLIFONII
- Taśma tygodnia #160
- Bo tematów było za dużo
- Naraz wszędzie wszystko
- Słucham: Ghosted, Tomeka Reid, Irnini Mons, Hinode Tapes
- Taśma tygodnia #159
- Gimnastyka na stykach
- Słucham: ||ALA|MEDA||, BIG|BRAVE, Elephant9, Lucy Rose
- Taśma tygodnia #158
- Artystka związkowa
- Słucham: Still House Plants, Weston Olencki, Połoz, Caroline Davis & Wendy Eisenberg
-
Dołącz do 157 subskrybenta
NA WINYLU: trzaski
JEAN-MICHEL JARRE: Krótko
Nota o Zero Gravity może być dla niektórych niespodzianką, ale nowy album Jeana-Michela Jarre’a Electronica 1: The Time Machine nie należy do moich ulubionych (mówiąc delikatnie), i to mimo plejady gości, wśród których są Vince Clarke, M83, Pete Townshend, Fuck Buttons, Air i Moby. Ba, wydaje mi się z punktu widzenia poszczególnych artystów bardzo słabo wykorzystaną szansą na wykreowanie […]
NATURAL SNOW BUILDINGS: Album z singla
Z nieco mniejszą regularnością śledzę ostatnio poczynania Francuzów z Natural Snow Buildings, za którymi zresztą pod względem liczby wydawanych płyt nadążyć trudno. Ukazują się w różnych formatach, tym bardziej więc warto zwrócić uwagę na regularną, zwykłą płytę z nowym repertuarem opublikowaną na winylu przez Ba Da Bing (wcześniej wydali kilka reedycji starszych nagrań NSB) z […]
ROBERT PIOTROWICZ: Stare złote
W starych złotych to by było prawie pół miliona, ale warto. Zresztą za czasów starych złotych nikt w Polsce takich płyt nie wydawał. Choć zupełnie tak jak kiedyś – na czerwony, transparentny winyl z muzyką Roberta Piotrowicza (mastering Rashada Beckera, minimalistyczny projekt Lasse Marhauga) trzeba było pod każdym względem poczekać. Z jednej strony dlatego, że publikacja się […]
Sufi i złodziejaszek
Ze znajomym redaktorem (którego personaliów nie zdradzam tylko dlatego, by nie wyprzedzać ukazania się jego własnej recenzji) ucięliśmy sobie ostatnio długą pogawędkę na temat tej płyty. Nie zastanawialiśmy się, czy udana, bo to w wypadku „A Sufi & a Killer” pozostaje poza kwestią. Dyskutowaliśmy raczej, czy wybitna. Rzecz jest bowiem na tyle interesująca, że rzuciłem właśnie po raz kolejny przygotowywanie zestawu notek o marcowych premierach i skoncentrowałem się na tej jednej płycie.
7/10
Kalifornijski nauczyciel jogi z hiphopową przeszłością i pięknie zepsutym głosem à la Tom Waits. Ale zarazem z pięknym (już bez zepsucia) wibratem w stylu Horace’a Andy’ego. Swoją jedynowswoimrodzajowatością muzyczną przypomina z kolei Captaina Beefhearta. Ta oryginalność to głównie rozpoznawalny głos, ale repertuar mieszający linie basu rodem z brytyjskiej psychodelii, hiphopową perkusję, triphopowy trip, noise’owe brudy, słodkie soulowe chórki, to chyba też spora zaleta tego krążka. Najlepszy beat przyniósł artyście jego dobry znajomy Flying Lotus („Ancestors”, znane zresztą z zapowiadającej nowe wydawnictwa Warpa składanki „2010”), ale niesłusznie FL jest utożsamiany z całym brzmieniem tego albumu – w końcu to autor jedynie trzech utworów. Główną rolę gra tu, co zresztą sygnalizowane jest w tytule, The Gaslamp Killer, taki sympatyczny hiphopowy geszefciarz – i złodziejaszek, bo lubi podkradać nawet dość oczywiste sample. Dlatego bardziej typowe dla albumu jest „She Gone” niż „Ancestors”. Dlatego też wartość tej płyty jest nieco dyskusyjna.
„A Sufi & a Killer” ma dwie strony – tę, która łączy świeżą wokalistykę z hiphopowymi podkładami, bardzo chwalebną, i tę drugą, moim zdaniem wprowadzającą nieco wątpliwości. Pojawiają się one już na samym początku, przy „Kobwebz”, które wykorzystuje sampla z bardzo znanej, w zasadzie flagowej triphopowej kompozycji „Lebanese Blonde” grupy Thievery Corporation. Tutaj posłuchacie wersji Gonjasufi, a tutaj oryginału. Uwielbiam sampling i lubię plądrofonię, doceniam przenoszenie motywów między gatunkami, żonglerkę samplami itd. Ale jest taka stara hiphopowa prawda mówiąca o tym, że sampluje się stare utwory, żeby je przywrócić zbiorowej pamięci, albo rzeczy z innych gatunków, żeby sprawdzić, jak będą brzmiały w nowym kontekście, ale nie sampluje się innych hiphopowców. Ja tego nie wymyśliłem, mówił mi o tym kiedyś DJ 600V. W tym wypadku należałoby powiedzieć, że trip hop (a do tego gatunku Gonjasufi ma bardzo blisko) nie powinien wykorzystywać klasyków tego samego nurtu. A już na pewno nie tak charakterystycznych i znanych. Dzięki komentarzom właśnie uświadomiłem sobie, że to jednak Erkin Koray – się uwziął ten Gaslamp Killer – więcej nieco dalej i w komentarzach.
Kolejny recyklingowany motyw przynosi „Change”. W wersji z płyty Gonjasufiego tutaj. Dostajemy chętnie samplowanego Isaaca Hayesa w jego wersji standardu (absolutnego klasyka!) „Walk On By” z płyty „Hot Buttered Soul”. Mam to akurat na świeżo, oryginał jest powalający i znać go trzeba. To znów klasyk triphopowy, samplowany przez Hooverphonic i pewnie jeszcze przez dziesięciu innych artystów, których w tej chwili sobie nie mogę przypomnieć. Żadne odkrycie w każdym razie. To psuje przyjemność z płyty, którą uważało się za odkrycie. Bo w końcu to nie jest „DJ Kicks”, tylko autorski, a nawet bardzo autorski album.
Na końcu „I’ve Given” – utwór, którego cały beat jest oparty na tureckim psychodelicznym kawałku Erkina Koraya „Inan ki”. Turecki oryginał znajdziecie tutaj, a wersję z katalogu Warpa – tutaj. Kiedy Kanye West zrzuca całe długie fragmenty utworów innych wykonawców, żeby zbudować na nich własne, to przynajmniej podaje źródło – tutaj tego nie uświadczymy, może dlatego, że z Turcji absurdalnie daleko do Kalifornii, a Erkin Koray ma z 70. lat, więc pewnie nowych brzmień nie słucha. Najgorsze jest to, że te kapitalnie – bo trudno wyczucia odmówić Sumachowi Valentine i jego Killerowi – dobrane motywy nie zostały nawet specjalnie przetworzone, obudowane własnymi pomysłami. Ja wiem, na tym samym wypłynęła grupa Massive Attack na samym początku, ale mamy rok 2010, a nie 1991. Tyle, resztę dopowie YouTube, a gdybyście sami znaleźli jakiś kolejny trop na albumie „A Sufi & a Killer”, to zachęcam do podrzucenia go w komentarzach. Jestem przekonany, że przynajmniej w utworach The Gaslamp Killera trafią się kolejne.
Ten wpis został opublikowany w kategorii dłuższe kawałki, opinie, recenzje i oznaczony tagami Erkin Koray, Gonjasufi, The Gaslamp Killer. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
thievery corporation? srsly?
a nie wzmiankowany Turek?
jeszcze do I’ve Given go zaprzągł
btw, gość nie jest totalnie niszowy, każdy fan psych cos tam słyszał 🙂
glk nie jest tez pierwszym, ktory esploatuje bollywoodzkie soundtracki
poza tym tak na szybko:
fifty foot hose – fantasy
http://psychosonda.blogspot.com/2009/09/fifty-foot-hose-cauldron-1968-czyli-jak.html
las grecas z kowboyz & indians
http://www.mediafire.com/?wktiiodmv4y
i jeszcze jeden psychklasyk (Duet):
aha, no i wg mnie nie ma co się podpierać Voltem przy cytowaniu wyssanej z palca „teorii” (jedyny imo slaby punkt wpisu). ogólnie mówiąc, w historii samplingu zawsze były kontrowersyjne produkcje i udane wyjątki od niepisanych reguł. dzieki temu zdarza sie w tej technice jeszcze cos ciekawego.
abstrahując od teoretycznych rozważań, płyta świetna.
tu małe zestawienie z oryginałami:
[audio src="http://cdn.fairtilizer.com/downloads/production/mp3s/97/Fairtilizer%2097454%20-%20anikulapo%20-%20GonjaSufi%20MixUp.mp3" /]
pozdrawiam
ps. czekam na recenzję Cosmogrammy. 🙂
Ja w kontekście „Kobwebz” słyszę osobiście ewidentnie to: http://www.youtube.com/watch?v=mo6bLXH3jB8 , mniej natomiast Thievery Corporation. W komentarzach do tego klipu na youtube, który Pan tutaj wstawił, również ktoś o tym wspomina.
Rzeczywiście. Znów Erkin Koray. Głowę bym dał, że to ucięte Thievery Corp. Tymczasem tu nawet żadnego cięcia nie było. Hm, no to ciekaw jestem reszty utworów.
@bolo –> Fifty Foot Hose? Iluminacja! Mam nawet tę płytę… Dzięki.
Co do Volta – bez przesady, teoria równie dobra jak różne inne hiphopowe prawa honorowe. Jeśli założymy, że hip-hop ma odkurzać stare dźwięki – jest w niej coś, co do mnie przemawia. Ale w odniesieniu do Gaslamp Killera oskarżenie nieaktualne, jak się okazuje. 🙂
Jestem entuzjastą samplingu, ale od strony koncepcji wolę np. to, co robią artyści z Illegal Artu, czyli jazdę bez trzymanki na niezliczonych samplach niż opieranie całego utworu na długim kawałku z innego nagrania.
O Erkinie piszę też dalej przy okazji „I’ve Given”. A „Cosmogramma” już w odtwarzaczu…
Świetna płyta, ale chyba nie wybitna. Gonjasufi się takim Beckem jawi. Znaczy buja się po tych wszystkich estetykach, o których napisałeś, a pozostaje sobą. Nawet jak udaje Iggy Popa w „She’s Gone”. I jak Beckowi – wychodzi mu świetnie, ale wybitnie to chyba nie.
Przy okazji: Gaslamp Killer i Autechre są nowymi gwiazdami Nowej Muzyki 🙂
Ależ Bartku, dlaczego by tą samą miarą nie mierzyć Girl Talk, wspomnianego wyżej Becka, nowego Scotta-Herona czy nawet… The Rolling Stones? Dla mnie nie jest takie ważne z czego to polepili, ale to, co udało im się ulepić.
Za to bardzo słusznie zauważyłeś, że nie wiedzieć czemu, w większości recenzji pojawia się sugestia jakoby Gonjasufi to był niemal projekt Flying Lotusa.
fakt, jakos te dwie linijki o i’ve given przeoczyłem, sorry. jakos płynnie mi wzrok przeskoczył z dj kicks na kanye westa. :p
nie widzialem recenzji kojarzacej flylo z ganjasufim bo nie czytam recenzji generalnie ale rzeczywiscie pewnie to z powodu ancestors.
ciezko porownywac illegal art do klasycznego samplingu i petli ktore wyciaga glk. dla mnie to dobry hiphopowy producent, ktory nie zastanawia sie czy cos jest znane bardzo czy mniej tylko sieka grube bity korzystajac z glebokiego i szalonego diggingu (patrz miks cd pluje na wasze groby :)). co do niepisanych reguł hh to sa one… niepisane (czytaj: wymyslone na podstawie wycinkowych, zwykle opartych na popularnych przykladach, obserwacjach) a przejmuja sie nimi chyba najbardziej pospinani producenci. reszta robi swoje.
nie mam nic przeciwko uzywaniu takich teorii w rzemiosle dziennikarskim, natomiast nie przejmowalbym sie nimi ani jako producent ani jako sluchacz. 🙂
pozdrawiam.
ps. line up nowej muzyki jak zwykle da rade!
Pingback: Ziemia Niczyja | Mariusz Herma » Blog Archive » Warp (kolekcja wiosna 2010)
@szubrycht –> Właśnie staram się tą samą miarką mierzyć Girl Talk i Gonjasufiego, a raczej TGK, no i z tego wynika cały problem – tam jest worek sampli, których zestawienie decyduje o wkładzie własnym, a tutaj wkładem własnym jest wybranie jednego kawałka. I jeszcze raz powtórzę – nie jestem przeciwko takiej metodzie, ale z różnych powodów zalatuje mi ona tanizną i pachnie pójściem na łatwiznę. Co psuje trochę efekt końcowy. Co ja poradzę, że jak słucham, to mi oryginały dzwonią w uszach…
jeżeli chodzi o wonky/hip-hopową scenę kalifornijską, czy LA, to Gonjasufi’ego i FlyLo wyraźnie zdeklasował w tym roku niejaki Take (aka Sweatson Klank) albumem „Only Mountain” dla oficyny Alpha Pup. ta płyta jest wybitna, jeśli nie genialna w całości, moim zdaniem.
http://www.moovmnt.com/2010/03/29/take-only-mountain/
http://www.phuturelabs.com/word/chatter/mountain-free-download/
http://www.xorosho.com/xoroshaya_muzika/35618-take-only-mountain-2010-dubstep-glitch-hop-idm.html
Właściwie votum separatum w stosunku do tej płyty, która jest po prostu nudna w tej całej różnorodności, nie ma się absolutnie czego uchwycić, żeby przetrwać całość stanowczo za długiego materiału. Jedyne Kowboyz & Indians sugeruje, że gdyby Sufi nie szukał przebojów, to mógłby być kolejnym wcieleniem Muslimgauze, tyle, że na hinduskich patentach. a reszta to tylko parę fajnych piosenek, które się zapomina natychmiast po przesłuchaniu. Zastanawia mnie, czy na żywo jest w stanie wykrzesać z tego jakąś energię, czy dalej jest to granie z serii hoho, popatrzcie ale potrafię pokomplikować zupełnie prosta muzykę.
A na Nowej Muzyce będą oczywiście jeszcze większe niespodzianki. I w ramach Beforów też 🙂
@Sosnowski. Take to bliski znajomy Steve’a (Flying Lotusa), Dibiase, Mono Poly czy calej reszty zachodniej sceny nu beatu, zreszta jest wciagniety w projekty brainfeedera. Sprawdz koniecznie jego poprzednia Epke sprzed dwoch lat, bo juz wtedy robil muzyke wyprzedzajaca swoj czas.
Odnosnie samplingu polecam wszystkim goraco:
Swojego czasu mozna bylo obejrzec caly film w necie
To ciekawe skad wziela sie ogolna opinia, ze Gaslamp to dobry producent. Znany jest ze swoich zywiolowych live actow i z tego, ze kreci sie kolo Flying Lotusa. Troche zadziwia mnie fenomen jego popularnosci. Zawsze go cenilem (nawet nie wiem za co), ale po tej plycie jakos doszlo do mnie, ze w zasadzie jest wieksza osobowoscia niz muzykiem. Wiele utworow z tej plyty brzmi jak nagranie z sesji przy bluncie, gdzie Killer puszcza klasyczne plyty a Sufi podspiewuje. Nie zmienia to jednak faktu, ze calosc brzmi zjawiskowo 🙂
Pingback: Polifonia » Archiwum bloga » Ciągle nowa Nowa Muzyka
Pingback: Retro-Turek | Polifonia