Logobi – nowa oferta z kraju camemberta

Francuzi znowu coś wymyślili. A właściwie – nareszcie coś nowego wymyślili, bo od czasów French Touch wiek się zmienił. Tak jak to (niegramatycznie) skomentował ktoś na YouTube: finnaly you french people come up with somthing fun! A jeszcze precyzyjniej – wymyślili to imigranci z Afryki, dokładnie z Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie idea ulicznego tańca logobi ma zdaje się trochę dłuższą tradycję niż logobi jako współczesny francuski styl muzyczny. Ten ostatni ma natomiast historię sięgającą 2-3 lat wstecz. Ale dla całej reszty świata, a nawet białej populacji we Francji, jest czymś zupełnie nowym. Nie było go nawet na koszulce z nazwami gatunków, o której wspominałem tutaj.

Ogólnie rzecz jest prosta. Perkusja brzmi jak krzyżówka ekstremów w rodzaju digital hardcore i drum’n’bassu, ale w dużo niższym tempie, mnóstwo werbli i uderzeń bębna taktowego granych całymi seriami, do tego bardzo proste riffy syntezatora – dokładnie jak z czasów, kiedy Eddie Van Halen uczył się na nim grać na płycie „1984”. Tylko jeszcze większa tanizna w brzmieniu, bo rzecz robiona jest w domu na komputerze i prymitywnym oprogramowaniu. Do tego czasem jakiś wracający motyw główny, ale bez przesady – rzecz ma być hipnotyzująca jak afrykańska muzyka ludowa. Zresztą co ja tam będę opowiadał. Tutaj można sobie posłuchać świeżutkiego nagrania DJ Kalima, a tutaj młodocianych mistrzów gatunku z Lyonu – niejakich Zaza Twins. Polecam też blog Ghetto Bassquake.

Drugi element logobi to taniec – właściwie nazwa wzięła się od „logobi tchatche”, czyli rodzaju „mówienia w celu zrobienia wrażenia”, ale mówienia niekoniecznie głosem – głównie językiem ciała. Tancerze logobi zamiast – jak europejscy – podskakiwać w rytm muzyki, dużo machają rękami i wykonują powtarzalne serie ruchów, jakby stałe elementy choreografii. Taką „jazdę obowiązkową” tancerze wykonują kolejno w kręgu – trochę tak jak z capoeirą. Ma to wszystko także bezpośredni związek z kuduro – uliczną muzyką taneczną z Angoli. Nawet Frédéric Galliano, którego nowych nagrań ostatnio szukałem, się na tamto szaleństwo załapał. Notabene i tu oknem na świat dla Afryki jest Francja (choć Angola to akurat dawna kolonia portugalska), a styl się unowocześnia i wsysa wpływy elektroniki i hip-hopu. Mnóstwo materiałów związanych z nurtem kuduro znajdziecie pod tym adresem. Z kolei „The Wire” pisze w najnowszej edycji o naszym głównym bohaterze – logobi. Skromniutko, ale wspomina nawet o braciach z Lyonu. Zwraca uwagę, że prawdziwe miejskie szaleństwo na logobi we Francji to kwestia ostatniego roku. Znalazłem na Ghetto Bassquake plakat imprezy logobi vs kuduro. Dla pełności enigmy powinni przy tym rozwiązywać sudoku.

Nie lubię wpisów zaśmiecać youtube’ami, ale żeby jednak pokazać całość – i muzykę, i taniec – proponuję klip do muzyki logobi w wykonaniu niejakiego jk, który spodobał mi się wyjątkowo:

Trochę marna jakość, ale warto dojechać do końca. Polecam szczególnie część po 1:38 z choreograficzną opowieścią bohatera o wędrówce pożywienia przez przewód pokarmowy człowieka (ciekawe, czy doceniliby to w „You Can Dance”, a może brakuje mu przeprostów?) – to jest rap gestykulowany po prostu.

Ważna uwaga, jeśli będziecie chcieli poszukać dobrego logobi na YouTubie czy gdzie indziej: wpisujcie „logobi instru” albo „coupé décalé instru”, dzięki czemu odcedzicie setki klipów nastawionych na pokazanie samego tańca, a zostaniecie przy muzyce. W sklepach tego nie znajdziecie, nawet tych wysyłkowych. Nagrań płytowych prawie nie ma (komentator na blogu Birdseed’s Tunedown znaleźli takie coś na stronach FNAC-a, ale to mi wygląda na afrykańską muzykę ludową jednak), zupełnie jak w szczenięcych latach grime’u. Są tylko nielegale oraz wpisy/dźwięki na YouTube i skyrock.com (francuskim systemie blogowym, logobiści wolą zaglądać tutaj niż na MySpace). Jednego z członków Zaza Twins można znaleźć na przykład tutaj. Kiedy będzie czytać, ile ma lat, zwróćcie uwagę, że już ponad dwa lata temu afrykańscy Francuzi tańczyli logobi do jego kawałków. Jeśli didżeje od grime’u byli za młodzi, żeby kupować drinki na imprezach, na których grali, to niektórzy didżeje (czy raczej: nastoletni twórcy) logobi są teoretycznie za młodzi, żeby wychodzić z domu po zmroku bez opieki rodziców.

Idzie nowe, ale na razie – żeby zacytować klasyka – próżno szukać nawet dobrego elektro w Warszawie, więc co tu mówić o logobi.

3 responses to “Logobi – nowa oferta z kraju camemberta

  1. Taniec zacny, ale ta muzyka musi się rozwinąć w coś nieco bardziej inspirującego, albo rzecz szybko zgaśnie…

  2. Panie Bartku, dziękuję za Zaza-Twins! 🙂

  3. Pingback: Polifonia » Archiwum bloga » Odpowiednio głęboki underground jest mainstreamem (po drugiej stronie świata)

Dodaj komentarz