Pantha du Prince, czyli hale porósł mech

Pantha du Prince „Black Noise”,
Rough Trade
premiera: 8.02, źródło: Amazon.co.uk (CD)
9/10

Wyobraźcie sobie industrialną halę taneczną o rdzewiejących filarach i popękanych szybach, którą obrosły rośliny. Wymarły klub, w którym zaczęło się nowe życie. Nie chodzi tu o poezję całego tego symbolu czy jakieś newage’owe bajania w stylu „Avatara”, tylko o proste skojarzenie z niezwykle świeżym przetworzeniem pewnych starych wątków obecnych w mocno już skorodowanej muzyce tanecznej. Mnie taki obraz przywodzi na myśl „Black Noise”.
Pantha du Prince jest bardziej niepokojący niż The Field, mniej taneczny niż Ricardo Villalobos, ale jednocześnie marzycielski, piękny, wielowymiarowy. Zdecydowanie już oderwany od parkietu, mimo niewątpliwego rodowodu w muzyce techno. Przywodzi też pewne skojarzenia z Kieranem Hebdenem i jego Four Tet, który akurat przyjechał do mnie w tej samej paczce. Ale to płyta Hendrika Webera w jakiś sposób zaspokoiła mój aktualny głód na muzykę, więc musiałem na razie odłożyć wszystko inne – włącznie z Four Tet, który pewnie fajnie będzie za parę tygodni zestawić z nowym albumem Niemca, ale na razie… „Black Noise” działa jak narkotyk – wytwarza nieznany dotąd głód i go zaspokaja w ramach nieznanej dotąd przyjemności. W moim wypadku wystarczyły dwa dni. A przy tym, poza emocjami, jest tu sporo elementów, którymi możemy sobie racjonalnie uzasadnić wybór.
Świeżo brzmi wykorzystanie brzmień gamelanowych rodem z Indonezji, zmiękczających twarde podziały 4/4, wprowadzających elementy polirytmii („Bohemian Forest”, „The Splendour”). No i jeszcze kapitalny „Stick To My Side” z Panda Bearem, bijący wszystkie tegoroczne nowalijki, włącznie z bardzo przyzwoitymi nagraniami Toro y Moi, o których zresztą coś napiszę wkrótce z mojej perspektywy spóźnionego o kilka miesięcy profana (bądź co bądź obiecałem) – gdy tylko dojedzie do mnie oryginał. Delikatne dzwonki („Abglanz”) i inne ornamenty (choćby flażolety w „Welt Am Draht”) – to też jest ten mech, którym porosły hale minimalistycznego techno (żeby nikt nie myślal, że chodzi o te hale z okładki). Sam „minimal” to stanowczo nie jest właściwa etykietka dla Pantha du Prince. W zestawieniu z Basic Channel, Porter Ricks czy nawet Monolake nagrania Webera brzmią jak barok. Są przy tym gładkie, ciepłe, wyestetyzowane. Pełne przepysznego przepychu aranżacyjnego – strawnego zresztą dla dość szerokiej grupy słuchaczy, także tych stroniących od techno.
Bardziej bezpośredni jest związek PdP z ambient techno – też przynosi misternie szyte złudzenie nieustannego dziania się. Nawet gdy na poziomie muzycznym nic się nie zmienia, mamy tu przecież kapitalnie wkomponowane dźwięki otoczenia. I natężenie dźwięku chwilami wyciszające się prawie do poziomu Gas. A cały ten urozmaicony album w sposób zdecydowany łamie stereotyp długich płyt, które – szczególnie w wypadku muzyki elektronicznej – mają być rzekomo nie do przejścia.
Nie lubię tego mówić, bo przy tak krótkiej perspektywie nigdy nie ma pewności – czy może poczułem wiosnę i odbiór muzyki się zmienił (a takie niuanse jak warunki pogodowe, co każdy słuchacz muzyki wie, MAJĄ znaczenie) , czy to dlatego, że pośród mizerii nawet przyzwoity album wydaje się świetny – ale wreszcie jakaś płyta w tym roku naprawdę zawróciła mi w głowie.

7 responses to “Pantha du Prince, czyli hale porósł mech

  1. Świetny tekst. A się śmiali ze mnie na RYMie, że uznałem tę płytę za lepszą niż najwyżej oceniany „This Bliss”. Aż nabrałem ochoty by jeszcze raz posłuchać tego 🙂

  2. muzyka syntetyczna – łączy organiczność i naturalność (o jej brak wielu np.”bluesmenów” oskarża elektronikę) i industrialność. Pantha du Prince to takie pozostałości po Czarnobylu trochę. świetne.

  3. i brinkmann i pole i weber jakby pili i jedli przy tym samym stole. fajne. a teraz troche brak nowego buriala;-)

  4. A czego brinkmann? przecież jego twórczość pada akurat super daleko od PdP. to nie ta półka według mnie.

  5. Pingback: Polifonia » Archiwum bloga » Ciągle nowa Nowa Muzyka

  6. Pingback: Polifonia » Archiwum bloga » 33 płyty roku 2010

Dodaj komentarz