TIED & TICKLED TRIO: Mają nowe serce

Znowu trzymam sztamę z PopUp Music, bo chyba tylko oni po polskiej stronie mediów odnotowali recenzją pojawienie się kolejnej płyty Tied & Tickled Trio. W sumie czemu się dziwić, skoro i za granicą odzew na nowy album zespołu Markusa Achera jest jakiś mizerny, biorąc pod uwagę choćby oceny albumu „Observing Systems” sprzed ośmiu lat, chwalonego przez Rafała Księżyka i niżej podpisanego – jednej z najlepszych płyt nowego jazzu (tego z elektroniką w tle) w ogóle.

T&TT zawsze dobrze sobie radzili w eleganckim, dostojnym graniu opartym na bezpiecznych wzorcach jazzowych, a jednocześnie czerpiącym i z zaczynających właśnie eksperymenty z klikami Niemców, i z chicagowskich kapel postrockowych. Na trzech stronach „La Place Demon” elektronika ewidentnie przestaje im być potrzebna, zostawiają sobie mooga jako pełnoprawny instrument solowy, wzorem innych postaci swojego pokolenia szukają wprost jazzowych nauczycieli i próbują grać bardzo retro. Nie wiem, jak Acher trafił na Billa Harta, ale wcelował w punkt. Poznał postać, która wnosi swoją grą sporo swobody, rozbija skwantyzowane rytmy na rzecz płynącego grania perkusyjnego. Jednocześnie ten człowiek ma naprawdę imponującą historię. Był w studiu podczas powstawania najlepszej płyty Pharoah Sandersa „Karma” i – co więcej – grał w utworze „The Creator Has A Masterplan”. To tak a propos tego wpisu i uwagi w komentarzach Marcelego Szpaka.

TIED & TICKLED TRIO AND BILLY HART „La Place Demon”
Morr Music 2011
8/10
Trzeba posłuchać:
„The Three Doors” w trzech częściach. Całość można stawiać np. obok nowej płyty Wojtek Mazolewski Quintet.

3 responses to “TIED & TICKLED TRIO: Mają nowe serce

  1. Jest nam niezmiernie miło, że wraz z Tobą niesiemy kaganek tej oświaty! Już wiem, o jakim zespole zapomniałem gdy rozmawialiśmy o rzeczach „do zobaczenia”. Dorzucę jeszcze link do świeżego wywiadu z Markusem Archerem, w którym opowiada o tej płycie i współpracy z Hartem http://www.popupmusic.pl/no/31/artykuly/367/tied-tickled-trio-wywiad-z-markusem-archerem

  2. TTT zawsze spoko – płytę tłuczemy na okrętkę i już grzejemy się na czerwcowy konert w Berlinie

  3. Momentami przypominają mi się jazzrockowe płyty Zappy, chociaż Zappa bardziej bigbandowy był.

Dodaj komentarz