Po co jeszcze słuchać albumów?

Zestaw argumentów do tak zwanej pasjonującej popołudniowej dyskusji weekendowej w gronie znajomych. Albo z samym sobą, gdy nie ma obok znajomych. Odcinek sponsoruje chłopak Joanny Newsom

bill_callahan_sometimes>>>>5<
BILL CALLAHAN „Sometimes I Wish We Were An Eagle”
, Drag City
premiera: 14.04.09, źródło: Amazon.com

– Widziałeś ten tekst w nowym numerze [tu tytuł gazety]?
– Ten o upadku albumu? Czytałem. Ale to ten dziennikarz pisał, u którego zawsze coś upada albo się rodzi. Spoko. Ja tam wydaję cały czas masę kasy na albumy.
– I właściwie po co? Bez sensu, ściągnij sobie utwory…
– Przyzwyczaiłem się. Jak sobie zgrywam pojedyncze utwory, to zapominam, gdzie je mam, nie mam mobilizacji, żeby do nich zajrzeć, gubią mi się.
– Bo ich nie porządkujesz. Układaj jakoś według dat czy coś. Poza tym to jest wolność. Możesz nawet według dni tygodni sobie ułożyć, według wyrazów w tytułach, skojarzeń, cholera, rusz głową!
– Ale płyty mają dramaturgię. Jeśli są dobrze skomponowane jako całość, to dają ci więcej niż tylko sumę składników.
– Sranie w banię i rzężenie starego pierdziela, co zgrywał płyty z radia, a nie z rapidshare’a.
– No ale jest jakaś tajemnica w tym, że ktoś pracuje nad paroma kawałkami i dopiero za jakiś czas je wypuszcza…
– Od tego masz epki w cyfrze. Idealny format. Cztery kawałki, ściągasz i nie ma lipy. Pamiętasz, co mówił Spector o longplejach: dwa hity, a reszta to śmieci.
– Tylko że sam parę dobrych albumów nagrał. Taki artysta może się na płycie pokazać z różnych stron. Wokalista – pośpiewać trochę jak Kurt Wagner, a trochę jak Stuart Staples, a może nawet jak Michael Gira. Może pokazać beatlesowskie aranże smyczkowe w jednym kawałku, a potem zaskoczyć transowym kawałkiem w stylu Swans. Raz grać jak Oldham, a potem dać psychodeliczny kawałek instrumentalny na organy. Rozpiętość, mój drogi, rozpiętość.
– Rozpiętość to ty dostaniesz, jak sobie zgrasz playlistę na ipoda…
– Daj spokój z tą playlistą. Nigdy się nie zastanawiałeś, dlaczego czasem sztuka lepiej działa w sekwencji? Dlaczego maluje się serie obrazów albo robi cykle zdjęć zamiast tylko jednego? A jak pisarz wydaje zbiór opowiadań, to zawsze uważałeś, że zebrał je w przypadkowej kolejności wydawca?
– Bez jaj. I bez takich porównań. Muzyka to co innego. Zresztą masz setki form – od piosenki do opery. Każda oddzielna.
– Ale jeśli chcesz prześledzić, jak artysta się zmienił, jak wpłynęły na niego ostatnie wydarzenia w życiu – na przykład związek z inną ambitną młodą artystką – powinieneś dostać większą próbkę jego muzyki. A jeśli ten związek w krótkim czasie skutkuje swego rodzaju konkurencją? Jeśli ona jest młodsza, ale też nagrywa staroświecko skomponowane longpleje, to może i jemu się nie spieszy do wydawania singli w mp3.
– I tak jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia piosenka.
– Ale tylko na płycie zobaczysz cały trend. Jedna piosenka może się trafić byle komu. A gdy słyszysz jedną świetną, twoje apetyty rosną. Gdy słyszysz drugą jeszcze lepszą, twoje oczekiwania są jeszcze większe. A co będzie, jeśli nagle najlepsze okazują się numery 6 i 7. A potem chwila spadku napięcia i ostatni cię rozwala. Album to zabawa w stopniowanie napięcia, jak w filmie, zaspokajanie tych rosnących oczekiwań. Poza tym produkcja… tylko przy kilku kawałkach docenisz robotę producenta, który zrobił do tego idealne brzmienie, gdzie sekcja gra w punkt, a nie rozłazi się na boki, gdzie w stereo…
– Wiesz, co Spector mówił o stereo.
– …gdzie masz organy w funkcji generatora dziwnych efektów, mówiłem już o smyczkach, po tym dopiero poznajesz producenta, jak rozstawił mikrofony…
– Dobra. Zostawmy już to, bo widzę, że cię nie przekonam. W ogóle masz poglądy z pogranicza jakiegoś oszołomstwa. Widziałeś, co napisali o tobie w przeglądzie prasy na [tu nazwa serwisu]?
– Tak.
– I co, ustosunkujesz się jakoś?
– Tylko po co? Żeby napisać jeszcze raz, że „Zaireeka” nie była sygnałem, że za chwilę pojawi się  „Soft Bulletin”? Dla niezainteresowanych dalsze rozważania nie mają sensu. Zainteresowani i tak wiedzą swoje.
– No pewnie, każdy dziesięciolatek, który w 1997 odpalał na czterech kompaktach „Zaireekę” wiedział, że „Soft Bulletin” nadejdzie, że trzeba tylko czekać.
– No widzisz, wtedy nie było empetrójek i jakoś dało się żyć.
– Ale trzeba było mieć cztery odtwarzacze!
– A tobie się dziś nie chce jednego używać!
– Żeby jeszcze ukazało się coś takiego, co mnie przekona, że było warto…
– Wiesz co, daj spokój, posłuchaj po prostu nowego Callahana.

12 responses to “Po co jeszcze słuchać albumów?

  1. ten nowy callahan jest nieziemski! nie rozstaje sie z discmanem nawet w domu 😀

  2. to fakt, świetna płyta.

    przy czym zdaje się, że bill od jakiegoś czasu już nie jest chłopakiem newsom.

    „amerykański pudelek” czas jakiś temu donosił (bodaj w 2007), że joanna spotyka się z andy’m sambergiem (taki komik, znany choćby ze „szlagieru” pt. „dick in a box”) , nie wiem czy to jeszcze aktualna sytuacja, ale wydaje się, że temat callahana to już zamierzchła przeszłość.

    jakkolwiek by nie było kolesia który ma na swoim koncie tak cat power, jak i joannę trzeba bardzo poważnie traktować 🙂

    pozdrawiam,
    tomek

  3. @tomek_w –> Rany, to ja nie na bieżąco jestem 🙂
    Z drugiej strony – konkurencja wywołana przez ambicje dawnych kochanków też jakoś się nadaje jako uzasadnienie tak dobrej płyty.
    A co do tych sercowych podbojów Callahana – aż się boję myśleć, kto będzie następny.

  4. Najpierw Radiohead teraz Coldplay – jakby sami mówili „Nie kupujcie naszych płyt, ściągnijcie je sobie z internetu!”
    http://technologie.gazeta.pl/technologie/1,82008,6615138,Darmowy_album_Coldplay_do_sciagniecia.html

  5. Świetny album i bardzo dobry tekst. Oczyma wyobraźni prawie widzę tą konwersację. A co do Joanny Newsom to wydaje mi się, że ona jednak nadal jest w związku z Callahanem. Przynajmniej tak czytałam. Ale może „amerykański pudelek” wie lepiej.

  6. a czy callahan nie jest przypadkiem zonaty? rzucie okiem na jego myspace, czy mi sie zdaje czy obraczka bije mnie po oczach :))))

    moje top 3
    1. eid ma clack shaw
    2. my friend
    3. all thoughts are prey to some beast

  7. @sivi –> Z listą z grubsza się zgadzam, tylko pozycje bym zmienił. Poza tym „Faith/Void” to też rzecz na listę. I „Rococo Zephyr” blisko. 🙂

  8. Rococo Zephyr mnie denerwuje ^^ tym bardziej,ze spiewane w tle przez pania „rococo” kojarzy mi sie z jakims znanym utworem i nie wiem z jakim^^ przychodzi Panu/komus z Was cos na mysl?:)

  9. jak czytałam tego posta i ten moment o segregacji płyt to mi sie przypomnial motyw z książki (filmu zresztą też lecz pod innym tytułem) „wierność w stereo” Nicka Hornby’ego. i jeszcze to belle&sebstian w notce wyżej.polecam i pozdrawiam na tyle serdecznie na ile mogę

  10. awfully.naked

    ale mam zarypisty poślizg – nie ma co
    mój top czy
    1. jim cain (ach to passing over)
    2. eid ma clack shaw
    3. faith/void
    ja bym albumowi dał cwórecke – żeby spać z newsomowom i się nie nauczyć pisać tekstów, to się w łepie nie mieści;

  11. Pingback: 35 najlepszych płyt roku 2009 « CHACIŃSKI

  12. Pingback: fundacja-kaprowicz.org | Siedem piątek z Bartkiem Chacińskim (2)

Dodaj komentarz